Sokół do meczu z Orkanem przystąpił z optymizmem licząc, że w końcu zaliczy pierwsze zwycięstwo w obecnym sezonie. Jednak już od pierwszych minut widać było dużą nerwowość w poczynaniach olsztynian, szybkie pozbywanie się piłki, niedokładne zagrania oraz grę długimi podaniami. Taki styl gry odpowiadał podopiecznym trenerowi Kołodziejczykowi, którzy potrafili groźnie zaatakować bramkę gospodarzy. Sokół natomiast odpowiedział kilkoma niecelnym strzałami z dystansu, które niejednokrotnie nie były odpowiednio przygotowane. Swoją sytuację na strzelenie bramki głową miał Karoń, jednak nie trafił on czysto w piłkę. W 36 minucie do prostopadłej piłki wystartował napastnik Orkanu, który został faulowany przez Cabana w sytuacji sam na sam i arbiter spotkania wskazał na "wapno". 11-tki nie wykorzystał Dominik Wołek, który trafił w prawy słupek bramki, a piłka odbiła się od niego i przekroczyła linię końcową.
Niestety zaledwie minutę później olsztynianie nie mieli już tyle szczęścia. Po akcji środkiem boiska na uderzenie sprzed pola karnego zdecydował się Damian Wiewióra, który strzałem po krótkim rogu otworzył wynik spotkania. Olsztynianie ciągle grali chaotycznie i nerwowo co dało efekt pod koniec I połowy. W 45 minucie spotkania do górnej piłki wyskoczył Magiera i Kołodziej, jednak żaden z nich nie przeciął tej piłki, a do niej dopadł zawodnik Orkanu. Podał On do środka pola do kolegi z drużyny, którego strzał obronił goalkeeper olsztynian, ale na dobitkę Denysa Lezhnyev'a nie mógł już nic poradzić i goście schodzili z dwubramkową zaliczką do szatni.
W przerwie spotkania trener Nowak dokonał aż czterech zmian co wpłynęło znacząco na grę olsztynian. Gospodarze zaczęli grać dokładniej piłką, pokazywać się na pozycje oraz konstruować akcje przez grę kombinacyjną. Jednocześnie starali się szybko ustawiać do pressingu oraz nie dając zbyt wiele miejsca dla Orkanu do rozgrywania piłki. Skutkowało to grą głównie na połowie gości, którzy cofnęli się do defensywy chcąc jak najlepiej zabezpieczyć swoją bramkę oraz sporadycznie wyprowadzając kontrataki. Ofensywna gra Sokoła przyniosła efekt w 56 minucie, kiedy to Sebastian Karoń znalazł się w sytuacji sam na sam i strzałem po długim słupku lewą nogą dał bramkę kontaktową. 3 minuty później mieliśmy już remis na olsztyńskim stadionie. Do wrzutki z lewej strony doszedł Mateusz Zębik, który zamiast strzału głową zdecydował się na dogranie do Damiana Ceglarza, który po krótkim przyjęciu piłki uderzył po długim słupku bramki Zgrzebnego, a ta znalazła drogę do bramki. Olsztynianie mieli zatem jeszcze około pół godziny gry na strzelenie gola i wyjście na prowadzenie. Kilkukrotnie było bardzo blisko jak chociażby po strzale Bisia, który obrócił się z obrońcą na plecach i mocnym strzałem z woleja z okolic 18-tego metra musnął piłką dłuższy słupek. Aktywny był również Janiak i Ceglarz, którzy napędzali akcje skrzydłami. Jednak podczas dogrania w pole karne często brakowało dokładności i defensorzy Orkanu radzili sobie z tymi próbami. Kiedy już dobiegał końca doliczony czas gry kolejną akcję prawą stroną przeprowadzili olsztynianie. Do płaskiej piłki dogranej na długi słupek dopadł Biś, który mocnym strzałem chciał znaleźć miejsce w bramce, jednak bardzo dobrze interweniował bramkarz gości, a na dodatek sędzia boczny spotkania wskazał pozycję spaloną. Po tej akcji zabrzmiał ostatni gwizdek arbitra w tym spotkaniu i obie ekipy podzieliły się punktami.